Arabski deszcz
Abdul. Tak miał na imię,
arabski szejk, który miał wielbłąda i codziennie go
oglądał. Był przyczepiony do niego telewizor, by oglądało mu się
go lepiej. Jako że był pieprzonym arabem, żaden żar nie był mu
straszny. Cały czas było mu zimno, dlatego chodził w kurtce
zimowej i powtarzał w równych odstępach czasu: ,,Jebana
zima". W jego domu każda ściana była obwieszona kaloryferami,
nawet na podłodze były kaloryfery, rozgrzane były do czerwoności,
Abdul kładł się na nie, a one paliły mu skórę i wciąż
powtarzał: ,,Jebana zima". Abdul miał swojego oddanego
przyjaciela, Ireneusza, który był małym preclem w
czekoladzie. Był to jego jedyny przyjaciel, bo nikt Abdula nie lubił
ze względu na jego brzydką zimową kurtkę, którą zawsze
nosił. Ale wrócmy do Ireneusza. Był on jego zwiadowcą na
froncie, gdzie odbywała się regularna walka wojsk Abdula z
producentem klimatyzacji. Abdul nienawidził klimatyzacji w każdej
postaci, albowiem uważał że sprowadzą na świat epokę lodowcową,
która i tak jest blisko, bo jemu wciąż jest zimno. Ale znów
wrócmy do Ireneusza. Pewnego dnia, przyjechał na swojej
śwince Kasi koloru jesiennego różu do Abdula i powiedział:
,,Abdul! Włącz pogodę!" no i włączył, a tam taki
komunikat: ,,Będzie padac deszcz". Abdul zemdlał i rozbił
głowę o piach, niewiadomo jak to zrobił, ale każdy mówił
mu, że jest zdolny. Obudził się w szpitalu, klimatyzowanym, po przebudzeniu Abdul zaczął się wyczołgiwac z jak to
powiedział ,,królestwa lodu", wyczołgiwał się
ponieważ klimatyzacja odmroziła mu kończyny i ledwo mógł
nimi poruszac. Kiedy wyczołgał się na ulicę już jechał mu na
pomoc precel Ireneusz który na śwince Kasi miał rozgrzany do
czerwoności kaloryfer. Kiedy podjechał, Abdul pośpiesznie położył
się na kaloryfer, który znów zaczął mu wypalac
skórę, a Abdul wyszeptał: ,,Jebana zima". Kiedy doszedł
do siebie zaczął myślec co uczynic podczas klęski żywiołowej
jaką był deszcz. Ale nastąpił pewien zwrot akcji. Pod pręgami
kaloryferu na którym leżał było... Jabłko pokryte skórą
nietoperza. To jabłko było dla niego niebezpieczeństwem, ponieważ
każdy kto przebywał w jego pobliżu, tracił pewną częśc
pamięci, która była odpowiedzialna za... pamięc o
grawitacji. Ktoś kto zapominał o grawitacji przestawał stac na
ziemi i zaczynał latac, opuszczając orbitę ziemi. Precel Ireneusz
zbyt długo przebywał koło jabłka pokrytego skórą
nietoperza i zapomniał o grawitacji, zanim wzbił się w powietze
chwycił się świnki Kasi i powiedział: ,,Zostawiłem czajnik na
gazie..." i zanim puścił ją w ostatnim momencie dokończył:
,,...ty świnio" i uniósł się w górę, kiedy był
już wysoko, jego łza wzruszenia ściekła z jego polika, którego
nie miał, bo był preclem, ale załóżmy, że go posiada w
tej trudnej chwili. Tak więc ta łza ściekła i spadła na dół,
przeleciała przed oczami Abdula, który rzekł: ,,Zaczęło
się". Kropla po kropli spadała coraz częściej na ziemie,
jak to kapłan meteorologicznej stacji, przepowiadającej zjawiska
atmosferyczne tj. koleś od pogody, powiedział. Zaczęło padac.
<dramatyczna muzyczka> Jabłko rozpuściło się w deszczu,
niestety dla precla było już za późno, opuścił orbitę
Ziemi. A Abdul podjął próbę uniknięcia kropel deszczu, nie
udało mu się to. Jaka szkoda. Był bezradny, musiał zaakceptowac
deszcz i brak swojej śmierci z wyziębienia, którą
przewidział, a która się nie spełniła. Mimo to trząsł
sie z przeszywającego ,,zimna". Po trzech dniach deszcz ustał.
Abdul leżał w błocie trzęsąc się i powtarzając: ,,Jebana
zima". Ziemia tak rozmiękła, że pochłonęła leżącego
Abdula. Kiedy został żywcem pogrzebany, a zewsząd otoczył go
piach usłyszał głos:<w tle epicka muzyczka> ,,Teraz jesteśmy jednością", Abdul
pomyślał sobie co to za głos i znów usłyszał: ,,To ja,
jestem tajemnicą twojej egzystencji, sensem twojego życia. Jestem
reniferem którego miałeś dosiąśc i wyzwolic więźniów
kółka gospodyń domowych, niestety zostałeś pogrzebany
żywcem i nie możesz tego zrobic, żegnaj" Abdul pomyślał:
,,Jebana zima".
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz